Data: piątek, 12 kwietnia 2019
Moją przygodę z odchudzaniem rozpoczęłam pod koniec listopada, gdy moja waga była już w lekkim szoku, a ja w jeszcze większym – zobaczyłam na niej ponad 99 kg!
Przełomowy listopad
W mojej głowie pojawiła się chęć dokonania zmian, ale były to tylko plany, do realizacji których brakowało przede wszystkim chęci i mobilizacji. Od dłuższego czasu obserwowałam też facebookowy profil jednego ze studiów, zajmujących się modelowaniem kobiecej sylwetki. Fanpage o nazwie „Studio Figura Radom” obfitował w zdjęcia podobnych do mnie kobiet, które przechodziły metamorfozy, o których mogłam wówczas tylko pomarzyć. W listopadzie pojawiła się kusząca promocja na zabieg z kawitacji, o którym naczytałam się mnóstwa pozytywnych opinii. Postanowiłam tam pójść i spróbować. Nie ukrywam, że byłam leniwa i oczekiwałam cudów już po pierwszym zabiegu. Przeprowadzono ze mną wywiad, dotyczący mojej kondycji oraz celu, który chciałabym zrealizować. Zastanawiałam się, dlaczego Panie zadają pytania, skoro doskonale widzą, jak wyglądam. Odpowiedziałam nieśmiało, że – dla lepszego samopoczucia i by móc siebie zaakceptować – chciałabym schudnąć 10 kg. Dokładnie taki cel został umieszczony w mojej Karcie Klienta, którą założono w trakcie tej rozmowy. Panie dokonały pomiarów mojego ciała – zmierzono obwody. Wszystko zostało zapisane, czarno na białym. Potrzebowałam konkretnego planu działania i konfrontacji z tymi niechcianymi liczbami. Otrzymałam również propozycję ułożenia dla mnie diety oraz miesięcznego karnetu do Studia, ale odmówiłam, ponieważ interesowała mnie tylko kawitacja. Uprzejma specjalistka z SF Radom przyznała, że ten zabieg – bez odpowiedniej diety oraz ćwiczeń – nie przyniesie utraty 10 kilogramów.
Zakupiłam tylko kawitację: 8 zabiegów po 30 minut. Umówiłam się na pierwszy zabieg 25 listopada. Minął bezboleśnie, nie bałam się, ale byłam ciekawa, jak to będzie. Odnotowałam spadek 1 cm i nie zauważyłam jakiejś większej różnicy. Podobnie było po trzecim i dziesiątym – może jakieś 2 cm, ale nie takiego efektu się spodziewałam, liczyłam na więcej. Waga ani drgnęła. Uświadomiłam sobie, że faktyczne przy takiej nadwadze trzeba zacząć działać na innych frontach – tak, jak radziły Panie ze Studio Figura. Kupiłam karnet!
Grudzień – czas na zmiany
Siódmy grudnia, to pierwsze poważne pomiary i pierwszy karnet ćwiczeniowy, regularne posiłki oraz ćwiczenia – minimum dwa razy w tygodniu. Zakupiłam też set oczyszczający Młody jęczmień + Go Clean. Młody jęczmień okazał się pyszny w smaku, a tabletki ziołowe stosowałam dwa razy dziennie po trzy sztuki. Zakupiłam tez karnet: 12 x Roll Shaper oraz 12 x Rower poziomy. Ćwiczyłam dwa razy w tygodniu, otrzymałam swoją pierwszą indywidualną dietę.
Pierwsze wrażenie? Strach i obawy, ale też ogromna chęć do działania, i walki. Zaczęło się dobrze. Moja waga: 99.8 kg, pas: 124 cm, biodra: 117 cm, udo: 78 cm, ramię: 40 cm. To były moje wyjściowe pomiary, od nich zaczęłam swoją przygodę w SF. Początki nie były łatwe – przeziębiłam się, a utrzymanie diety wymagało sporo sił i zaangażowania.
Przeziębienie minęło, i powoli wróciłam do gry. Czekały mnie pomiary i ważenie. Po tabletkach czułam się bardzo dobrze, schodziła ze mnie woda, odniosłam wrażenie, że jestem mniej spuchnięta.
Koniec roku
Pierwszy pomiar wypadł tak, jak się spodziewałam. Waga stała w miejscu, ale straciłam 2 cm w pasie. Zdawałam sobie jednak sprawę, że to dopiero drugi tydzień mojej diety. No i to przeziębienie… Nie liczyłam na cud. Nie załamałam się, a wręcz przeciwnie – poczułam się zmobilizowana. Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze dużo pracy.
Dietę stosowałam nadal, niczego nie ubarwiałam, nie dokładałam. Do SF chodziłam regularnie. Zabiegi na rolkach na początku średnio mi się podobały, ale zaczęłam je coraz bardziej lubić, bo czułam, jak zmieniała się po nich moja skóra. Stała się gładsza, bardziej jędrna, a na rowerku wzmocniłam swoją kondycję i zaczęłam nad nią pracować. Czułam się pozytywnie zmęczona.
Działałam dalej, atmosfera temu sprzyjała – obecność samych kobiet, kameralnie i przytulnie. Pomocne panie, służące pomocą oraz profesjonalnym podejściem. Wciąż dopytywały, czy wszystko w porządku, czy napotkałam na jakiekolwiek przeciwności. Dostarczyły również nieocenioną dawkę motywacji oraz mnóstwo energii.
Zbliżały się Święta i bałam się, że nie dam rady. Tyle szykowania i gotowania… Tyle pysznych, kalorycznych potraw… Obawiałam się, że nie przejdę wobec nich obojętnie i popełnię jakieś błędy żywieniowe. Wciąż byłam dobrej myśli, miałam przecież cel do zrealizowania! Musiałam być silna.
Widziałam już pierwsze efekty, rodzina też to zauważyła. Pojawia się energia, siła, znikał cellulit, twarz się zmieniała… Cudownie! Z takim nastawieniem było mi jeszcze łatwiej oprzeć się świątecznym pokusom.
Styczeń – czas na przełom!
Zaczęłam Nowy Rok. 8 stycznia. Waga: 99,7, pas: 122 cm, ramię: 38 cm, udo: 73 cm. Wciąż powoli, ale jednak ruszyło! Nowe postanowienia, nowe cele, plany i marzenia. Mój jest taki sam – schudnąć! I dzielnie szłam do przodu. Zakupiłam kolejne opakowanie Młodego Jęczmienia oraz tabletek Go Clean. Bardzo dobrze na mnie działały, czułam się lekka i wypoczęta. Miałam dużo energii. Kupiłam również kolejny karnet. Jednym słowem: wkręciłam się! Dodałam również stację z platformą wibracyjną. Świetne urządzenie! Stałam, a wszystko się trzęsło.
Luty – jadę dalej!
Ósmy lutego. Kolejny pomiar. Waga: 99,5kg, ramię: 37 cm, udo: 77 cm, pas: 122 cm, biodra: 115 cm. Obwody poszły w dół i wreszcie waga się ruszyła! Zielony set oczyszczający pomógł mi w walce z zachciankami i ratował w chwilach słabości. Mój nowy karnet podobał mi się jeszcze bardziej, niż poprzednie. Elektrostymulacja, Roll Shaper, Limfodrenaż – to jest to! „Prądy”, bo tak potocznie nazywam Elektrostymulację, są niesamowite! Czułam, że coś zaczęło się dziać w moim brzuchu. Tego potrzebowałam! Wszystko pracowało, a ja leżałam. Niesamowite – brzuszki na leżąco! Limofdrenaż – taki kosmiczny kombinezon, po którym zobaczyłam moje kostki! I byłam super lekka.
Otrzymałam nową, ciekawszą dietę, obfitującą w nowe produkty oraz suplementy SF: płyn Go Bio Slim oraz tabletki Go Slim, które należy stosować w drugim etapie odchudzania. Syrop jest pyszny – smak owoców leśnych. Tabletki brałam przed każdym posiłkiem, pomogły ograniczyć apetyt.
Marzec i kwieceń ze Studiem Figura
I zaczął się marzec… Za chwilę wiosna, a z nią lepszy nastrój oraz poprawa samopoczucia. A przede wszystkim, lżejsza ja! Byłam z siebie naprawdę zadowolona – nie poddawałam się, byłam dzielna, dawałam radę! Otaczali mnie przy tym wspaniali ludzie. Moja przemiana zaczynała stawać się naprawdę widoczna! Kolejny karnet, ale teraz – cztery urządzenia i dwie godziny treningu. Była moc!Infra Swan Shaper – wyciskacz potu, kapitalne urządzenie, pracuje na nim dosłownie W S Z Y S T K O! Dosłownie wysysa tłuszcz z brzucha. Były też rolki, kombinezon… I koleje centymetry w dół! Pojawił się kolejny karnet. Zakochałam się w Vacu i Swanie!
Maj – pora, by zadbać o skórę twarzy
Schudłam już dużo, co było widoczne zwłaszcza na mojej twarzy i szyi. Panie zaproponowały mi endermologię na mój podwójny podbródek i wiszącą skórę. Postanowiłam od razu, bez wahania, zaufać wspaniałym ekspertkom i wykupiłam serię sześciu zabiegów. Efekty zauważyłam już po pierwszym z nich.
Po kilku tygodniach byłam bardzo zadowolona z wyglądu mojej szyi – podbródek zmniejszył się o połowę! Naprawdę mega efekt! Zakupiłam jeszcze jedna serię – sześć zabiegów. Stosowałam dietę, do SF przychodziłam regularnie, nie opuściłam żadnych zajęć!
Wakacje
Na wadze 17 kg mniej! Bardzo się cieszyłam z takich efektów. Ciężka praca na sobą się opłaciła, a efekty mówiły same za siebie. Nie było łatwo, ale do celu było coraz bliżej… Nie załamywałam się, mimo że waga spadała dużo wolniej, niż na początku. Nowe ubrania, nowa figura! Było coraz lepiej! Nie głodziłam się, nie katowałam, a do tego ta fantastyczna atmosfera!
75 kg! Dałam radę, wytrzymałam. Najważniejsze, że się nie poddałam! Płyn Go Bio Slim czynił cuda – pomógł w walce z zachciankami oraz wilczym apetytem na wszystko. Stosowałam dietę i poukładałam sobie wszystko w głowie. Już wiedziałam, co jest dobre, a co złe.
Wakacje, urlop… Bałam się, że dotrzymam swoich postanowień i nie wytrwam w swoich założeniach. W końcu tyle już osiągnęłam! Z urlopu wróciłam jeszcze szczuplejsza! Wykupiłam też cztery serie Lipolasera na brzuch. Rezultaty były naprawdę niesamowite! Zniknęły fałdki na boczkach, z brzuszka spadło kolejnych kilka centymetrów.
Wrzesień – jeszcze chwila
Zobaczyłam na wadze upragnioną „szóstkę” z przodu! Byłam naprawdę szczęśliwa! Dałam radę! Ostatnie pomiary: -36,8 kg na wadze; – 10 cm w obwodzie ramienia; -20 cm w udzie; -21 cm w biodrach; -37 cm w pasie!
Kilka słów na koniec
Czy było trudno? Uważam, że nie. Myślałam, że będzie zdecydowanie trudniej, ale wszystko zależy od nas – od tego, jak podejdziemy do tego procesu. Odchudzanie zaczyna się w naszej głowie. To ciężka praca nad samym sobą, ale naprawdę warto. Jestem teraz ponad 30 kg lżejsza i ponad 108 centymetrów w obwodach, szczuplejsza. Bywało niełatwo, czasem miałam dość, ale zdecydowanie, najgorzej czułam się, gdy niczego nie robiłam i siedziałam w domu. Trzeba zacząć działać, później może być już tylko lepiej. Nadal odwiedzam Studio Figura w Radomiu oraz stosuję suplementy i kosmetyki marki Studio Figura.
Walczcie o siebie, naprawdę warto!
Pozdrawiam,
Gosia Szpilska
Redakcja: Anna Bajerska/Studio Figura International